Ostatnio rzeczy z różnych powodów pojawiają się w moich myślach, spróbuję więc zebrać te myśli w jeden post.
Już kilka miesięcy temu, w wyniku różnych rozmów i przeczytanych książek, dojrzałam do wcielenia w życie idei minimalizmu. Na początku zaczęłam powoli, od uporządkowania i pozbycia się rzeczy z domu, choć to już samo w sobie okazało się wyczynem. Jeszcze więcej wysiłku kosztowało selekcjonowanie wszystkiego przed podróżą. Wybrać rzeczy, których nie warto przez lata trzymać w piwnicy samo w sobie jest wyzwaniem (bo a nuż się jednak przyda), ale znalezienie odrzuconym rzeczom nowego właściciela/ki to dopiero przygoda. Odpowiedzialność nie pozwala bowiem po prostu ich wyrzucić. Minimalizm idzie w parze z odpowiedzialną konsumpcją, skoro jakiś przedmiot nadaje się do użytku to powinien przez kogoś być używany. Kilkutygodniowy wysiłek włożony w porządkowanie mieszkania skutecznie zniechęcił mnie do kupowania nowych rzeczy. Podobnie zresztą jest teraz. Mój dobytek ograniczony jest do jednego plecaka i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa. Mam mniej niż 100 rzeczy i niemal niczego mi nie brakuje, przybyło za to sporo wolności i przestrzeni na to co niematerialne. Wchodząc w szczegóły, właściwie jedyna rzecz, której mi brakuje to czytnik książek. Nie mam w tej chwili jak czytać i niesamowicie mnie to męczy, myślę więc że w ciągu najbliższych tygodni nabędę jakiegoś Kindla, może używanego? Jest za to kilka rzeczy, które mam ze sobą, a których nigdy nie użyłam. Należy do nich np. płaszcz przeciwdeszczowy, bardzo rzadko korzystam też z polaru, niezbyt często z namiotu, sztućcy czy kubka, choć te rzeczy mogą się jeszcze przydać.
Ciekawie sprawa ma się również z ubraniami. Okazało się, że te które wzięłam ze sobą nie do końca nadają się na taką podróż. Dżinsy są zdecydowanie zbyt gorące, krótkie spodenki za krótkie, podobnie jak bluzki na ramiączka. Nikt nie zmusza mnie tu do zakrywania ramion czy kolan, sama jednak nie czuję się dobrze w odsłoniętych kiedy wszyscy wokół przestrzegają innych norm. Stanęłam zatem przed dylematem kupienia kilku koszulek z rękawami i lekkich, choć długich spodni. I tu zaczęły się schody. Bo skoro już szukamy światozmieniaczy, sami chcielibyśmy przestrzegać podstawowych zasad, a więc jeśli kupować ubrania, to odpowiedzialnie, jeśli pozbywać się starych, to z sensem. Odwiedziliśmy wprawdzie kilka sklepów z etyczną modą, zero waste, recycling, fair trade, miejsca dające pracę najuboższym, często jednak ceny ich produktów przekraczały nasze możliwości. Ostatecznie stanęło na sklepach z używaną odzieżą, przynajmniej w przypadku podkoszulek. Dzięki temu nie przyczyniamy się do nadmiernej produkcji, co jest dobre dla środowiska, trochę mniej użyteczne z punktu widzenia dawania ludziom pracy. Ceny są jednak przystępniejsze, a odrzucone przez kogoś rzeczy zyskują nowe życie. Gorzej było ze spodniami, których nie udało nam się znaleźć w żadnym z odpowiedzialnych sklepów, ani w tych z etyczną modą, ani z używaną odzieżą. Skończyło się więc kupowaniem na lokalnych stoiskach, za 3-4 dolary, czyli cenę, która absolutnie nie pokrywa wszystkich kosztów. Zapłacenie więcej spowoduje że więcej pieniędzy zostanie w kieszeni sprzedawcy/czyni, nie trafią one jednak do szwaczek, ani nie zostaną zainwestowane w poprawę warunków pracy czy bardziej ekologiczne rozwiązania.
Kolejnym dylematem jest pozbywanie się starych ubrań, wciąż nadających się do użytku, ale niezbyt użytecznych w naszej podróży. Na razie mamy je ze sobą, szukając dla nich drugiego życia, choć nasze plecy nie bardzo lubią to rozwiązanie. Z pewnością przyczynia się to jednak do rozważniejszego jeszcze wyboru kolejnych rzeczy i podejmowania decyzji w przyszłości.
Nie przyjmowanie prezentów jest trudniejsze jeszcze niż nie kupowanie rzeczy. Jennifer ze Smaterii zaoferowała nam dowolny produkt ze swojego sklepu, a mają tam naprawdę piękne rzeczy. Trudno było racjonalnie spojrzeć na własne potrzeby i oprzeć się pokusie.
Być może to ciekawe refleksje tuż przed Świętami.