(Nie) potrzebujemy Twojego samopoświęcenia
RegenerAkcja
Poland
Zaczęłam zadawać sobie pytania: jak w całym tym biegu znaleźć choć odrobinę równowagi? Jak nie dać się porwać konieczności robienia wciąż szybciej i więcej? Jak odpocząć i nie wypalić się w rzeczywistości kreowanej przez pandemie, przedłużające się protesty, konieczność walczenia o wciąż te same prawa? Wiem, że i Ty je sobie zadajesz. A myśląc o wypaleniu i przestrzeni na odpoczynek od razu przyszła mi do głowy Natalia Sarata. Poznałam ją kilka lat temu, gdy zajmowała się herstoriami.
- Przez wiele lat prowadziłam działania feministyczne, pracowałam z kobietami, dziewczynami, liderkami lokalnych społeczności na wsi, w małych miejscowościach. Zajmowałam się też tak zwanym aktywizmem ulicznym, organizowaniem demonstracji, manifestacji, pikiet, protestów, ale też aktywizmem, którego mainstream nie postrzega jako aktywizm czyli koordynowaniem projektów, szukaniem kasy, opisywaniem dokumentów księgowych, pracą w biurze, pracą edukacyjną. - mówi Sarata.
Wszystko zaczęło się w 2002 roku kiedy Sarata trafiła do jednej z krakowskich organizacji feministycznych, z ogromnym entuzjazmem, bo właśnie odkryła, że to kim jest i co myśli o świecie to feminizm. A entuzjazm to zasób, którego szuka każda organizacja. Często jednak kończy się po kilku latach, ludzie odchodzą zmęczeni, wypaleni.
- Ani wtedy, w mojej pierwszej organizacji, ani w żadnej innej, włączając w to grupy, które sama współzakładałam, nigdy w ciągu tych pierwszych 15 lat działalności nie pojawił się wątek: nie musisz dawać z siebie wszystkiego. Nie potrzebujemy Twojego samopoświęcenia. Wręcz przeciwnie, wiele z nas słyszy i przyswaja tę opowieść, że potrzebujemy spłonąć na stosie sprawy. - opowiada Sarata.
A to prędzej czy później prowadzi do wypalenia. Christina Maslach, profesora psychologii na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley, definiuje wypalenie jako „psychologiczny zespół wyczerpania emocjonalnego, depersonalizacji oraz obniżonego poczucia dokonań osobistych, który może wystąpić u osób pracujących z innymi ludźmi w pewien określony sposób”. Zauważa też, że wypalenie nie jest osobistą porażką, ale konsekwencją warunków w jakich pracujemy.
- Wypalenie nie jest twoją winą. Działasz w systemie zaprogramowanym tak, że przeciąża ludzi, którzy w nim są. Jeśli działasz na rzecz równości, starasz się powstrzymać systemową przemoc, to tym bardziej temu systemowi opłaca się, byś opadła z sił. By z sił i mocy opadały całe kolektywy - dodaje Sarata.
O tym się jednak nie mówi. Wypalenie okazuje się kolejnym dowodem naszej słabości, któremu zaradzić możemy odpowiednim zarządzaniem sobą w czasie, cudownymi tabletkami i wzięciem się w garść. Jak piszą Emily i Amelia Nagoski w książce Wypalenie. Jak wyrwać się z błędnego koła stresu: „W kolorowych magazynach wmawiają nam, że wystarczy pić dziesięć zielonych koktajli dziennie, a będziemy się świetnie czuły, wspaniale wyglądały, nasze dzieci zawsze będą mówiły 'proszę' i 'dziękuję', a szef w końcu nas awansuje. A jeśli nic z tego się nam nie przytrafia, to dlatego, że nie piłyśmy tych dziesięciu koktajli – bo przecież na pewno nie dlatego, że sam system jest niesprawiedliwy.”
Istota dająca
- To, co wydaje mi się ogromnym problemem, jednym z wielu w trzecim sektorze i generalnie w Polsce, to przejmowanie 1:1 modelu biznesowego z rynku korporacyjnego. Organizacje mają być profesjonalne, mamy mieć stanowiska pracy, kompetencje, rozliczenia efektów, narzędzia ewaluacyjne 360 stopni. Prawa pracownicze są ogromnie ważne, standardy pracy też, oczywiście, a praca w organizacji pozarządowej, bez względu na to, czy odpłatna, czy nie, to praca. Ale w tym modelu biznesowym o co innego chodzi: o efektywność. W tym modelu tak bardzo mamy się sprofesjonalizować, że przestajemy dostrzegać współaktywistów i współaktywistki, przestajemy dbać o relacje i siebie nawzajem. Bo to zabiera czas. A my przecież mamy być efektywni. I nie tracić czasu na to, co jest uznawane za mało istotne - mówi Sarata.
Dlatego jeśli odpoczynek – to na wyjeździe strategicznym przy omawianiu planów na przyszłość. Jeśli 8 godzin na etacie nie wystarcza na wyrobienie się z zadaniami – powinnyśmy wziąć jeszcze 3 godziny wolontariatu po powrocie do domu. Przecież zawsze jest tyle do zrobienia. Świat nas potrzebuje.
- Ale jak umrzemy na zawał za rok, to te wszystkie ważne rzeczy się nie wydarzą. Ponosimy ogromne koszty zdrowotne i relacyjne. Zapracowani, przemęczeni, chorzy ludzie nie wprowadzą pozytywnych zmian. W tym modelu zaangażowania my i osoby nam szefujące pamiętają o tym za rzadko. - zauważa Sarata.
Kapitalizm mówi: gdy odpoczywasz, jesteś nieefektywna. Żyjemy w świecie, w którym praca od 9 do 17 to przestarzały koncept. Obecnie spieniężyć można każdą chwilę, lub przynajmniej przeliczyć ją na większą ilość lajków. Jak stwierdza Jenny Odell w książce Jak robić nic. Manifest przeciw kultowi produktywności: „Nasza tożsamość jest kolonizowana przez kapitalistyczne idee produktywności i wydajności.”, po czym dodaje: „Nic nie jest trudniejsze do robienia niż nic. W świecie, w którym o naszej wartości decyduje produktywność, wielu z nas zauważa, że technologie, których używamy na co dzień, przechwytują, optymalizują lub zmieniają w zasób finansowy każdą najkrótszą chwilę naszego życia. Poddajemy swój wolny czas pod wycenę liczbową, wchodzimy w interakcję z algorytmicznymi wersjami innych ludzi, budujemy i utrzymujemy marki osobiste. (…) A jednak pozostaje w nas jakieś nerwowe poczucie przebodźcowania i niezdolności do utrzymania spójnego toku myślenia. I choć być może trudno nam uchwycić to poczucie, zanim zniknie za zasłoną rozproszenia, jest ono niezwykle ważne. Wciąż dostrzegamy, że wiele spośród tego, co nadaje naszemu życiu sens, ma swoje źródło w przypadkach, zakłóceniach i nieoczekiwanych spotkaniach – w tym 'czasie wyłączenia', który w mechanistycznym postrzeganiu ludzkiego doświadczenia jest systematycznie zwalczany.”
Emily i Amelia Nagoski w swojej książce rozwijają z kolei pojęcie syndromu istoty dającej, który definiują jako „zaraźliwe błędne przekonanie, że masz moralny obowiązek oddawać do ostatniej kropli swoją istotę – swój czas, uwagę, energię, miłość, a nawet ciało – na rzecz innych, niezależnie od tego, ile cię to kosztuje”. Powołując się na książkę Down Girl: The Logic of Misogyny filozofki Kate Manne, pokazują konsekwencje syndromu istoty dającej w różnych sferach naszego życia. Nie bez ironii zauważają też, że syndrom istoty dającej przytrafia się tylko jednej płci. Zgadnij której.
- Cała ta konstrukcja prawdziwej kobiety, Matki Polki, którą masz być nawet jeśli nie urodziłaś dziecka. Musisz być zawsze w trybie opieki nad kimś. Żyjemy w społeczeństwie, które opiera się na nieodpłatnej pracy kobiet, eksploatuje kobiety tak samo jak naturę, zrzuca na ich barki odpowiedzialność za świat. A z naszego zmęczenia czyni następnie winę naszej rzekomej niedoskonałości - dodaje Sarata.
Nie zorientowałam się
Czym to się kończy?
- Długi czas nie orientowałam się, że coś jest nie tak. Nie zorientowałam się w momencie, w którym przestałam chodzić do lekarzy, odwoływałam spotkania i wizyty, bo zawsze było coś ważniejszego do zrobienia. Nie zorientowałam się kiedy zaczęłam wytracać przyjaciółki i przyjaciół. Nie zorientowałam się kiedy rozpadł się mój związek. Bardzo powoli zaczęło to do mnie docierać, kiedy zaczęłam cynicznieć, zaczęłam myśleć, że moje działania nie mają sensu, że cokolwiek zrobię świat i tak się nie zmieni. Że nie warto się angażować, czy mówić ludziom, że zmiana jest możliwa, bo to nieprawda. Tym, co ostatecznie zmusiło mnie do przyjrzenia się swoim priorytetom, była wiadomość od przyjaciółki, która napisała, że bardzo potrzebuje się ze mną spotkać, a ja otworzyłam kalendarz i powiedziałam jej: Marta, mam okienko za cztery miesiące, między 14.00 a 15.00, 7 lipca. Ona odpisała tylko: chyba żartujesz. - opowiada Sarata.
Według Maslach w wypaleniu najpierw pojawia się wyczerpanie emocjonalne: zniechęcenie do pracy, obniżona aktywność, pesymizm, drażliwość, napięcie, ale też zmiany somatyczne, takie jak poczucie ciągłego zmęczenia, bóle głowy, trudności ze snem, częste choroby, problemy z trawieniem. Potem przychodzi depersonalizacja – obojętniejemy i dystansujemy się wobec problemów innych ludzi, spędzamy z nimi mniej czasu, obwiniamy ich za niepowodzenia w pracy. Pojawia się cynizm. Na końcu dochodzi obniżone poczucie dokonań osobistych. Przestajemy wierzyć we własne możliwości, czujemy się niekompetentne, nie potrafimy przystosować się do trudnych warunków. Fazy te mogą przebiegać jedna po drugiej, mogą też następować równolegle lub w innej kolejności. Ostatecznie prowadzą jednak do problemów zdrowotnych, fizycznych i psychicznych, obniżają naszą efektywność, powodują porzucenie nawet najważniejszej misji.
- Kiedy się zorientowałam, jak bardzo jest źle, zaplanowałam sobie, że za rok, gdy skończę obecny projekt, a właściwie trzy projekty, odłożę trochę kasy, to zrobię sobie trzy miesiące przerwy. Skończyło się na roku, który był mi potrzebny, żeby przetrwać, a potem się jeszcze trochę zregenerować. Dopiero niedawno skończyłam spłacać długi, które zaciągnęłam wtedy, by móc nie pracować i nie angażować się w to, co robiłam wcześniej. - wyznaje Sarata.
Dłuższa przerwa to jedna z możliwych dróg, choć tylko część z nas może sobie na nią pozwolić. Gap year, sabatical year, dobrowolna izolacja, czas i przestrzeń na przedefiniowanie priorytetów, a przede wszystkim na odpoczynek. Dojście do siebie. Emily i Amelia Nagoski w książce Wypalenie. Jak wyrwać się z błędnego koła stresu wskazują, że według naukowych danych 42% naszego czasu powinien wypełniać odpoczynek, włączając w to sen. Możemy przez jakiś czas zaburzać te proporcje, ale prędzej czy później nasze ciało i umysł upomną się o swoje.
Podczas rocznej przerwy Sarata spędziła dwa tygodnie na treningu w Eco-Dharmie poświęconym tematowi wypalenia w aktywizmie. Tam udało jej się nazwać swój stan, dręczące ją objawy. Z czasem przeniosła się do Warszawy, nie za pracą czy aktywizmem, a za miłością. Przez ten rok była przekonana, że już nie wróci do sektora, że nie ma niczego, co mogłaby z siebie dać, czuła pustkę . Uświadomiła sobie, że głębokie koszty nie są niczym wyjątkowym – ludzie ponoszą je regularnie, a w ruchu, w którym działa, wciąż brakuje głosów typu: nie musisz chodzić na każdą manifestację, na żadną w zasadzie nie musisz. Nie musisz składać tego wniosku. Nic nie musisz. Twoim aktywizmem może być rok zajmowania się sobą. Twoim aktywizmem w świecie przesiąkniętym kapitalizmem może być zawieszenie efektywności. Nie ma też przestrzeni na mówienie – jestem słaba, nie daję rady, nie chcę, nie mogę, nie wierzę. Postanowiła więc tę przestrzeń stworzyć. By zmienić cały ruch, nie po to, by naprawiać pojedyncze osoby. To nie my jesteśmy zepsuci.
RegenerAkcja
Na początku 2017 roku Sarata zaczyna prowadzić zajęcia dla aktywistów i aktywistek, zachęcając do rozmowy również o tym, co trudne. Z czasem rozmowy przekształciły się w fundację o nazwie RegenerAkcja, która tworzy przestrzeń dla aktywistów i aktywistek – szczególnie równościowych, ale nie tylko - na spotkanie, bycie z innymi osobami, powiedzenie, że nie mają już siły, że są strasznie zmęczone, że mają dość. Że już nie chcą, a jednocześnie aktywizm jest podstawową częścią ich tożsamości i nie wiedzą jak sobie z tym poradzić.
- Robię takie miejsce, fizycznie albo online, w którym aktywiści i aktywistki siadają naprzeciwko siebie albo kładą się na materacach, szukają pozycji która jest dla nich wygodna, i wypowiadają takie rzeczy albo słuchają jak inne osoby je mówią, rozpychając tą przestrzeń, gdzie trzeba być produktywną, efektywną osobą, trzeba odnosić sukcesy, trzeba mieć wyniki albo cały czas napieprzać i chodzić w zbroi z teflonu, w przebraniu niezwyciężonych herosek i herosów W grupach wsparcia dla zmęczonych aktywistek i aktywistów, które prowadzę, nie spotykamy się po to, żeby coś zorganizować, to jest naczelna zasada tych spotkań. Nazywamy je Wspólna. Wspólna sprawa, wspólna podłoga, wspólny materac, wspólna grupa, doświadczenie, zmęczenie, na różne sposoby można to czytać, ale generalnie chodzi o wspólnotę. To samo robimy na różnych, krótszych i dłuższych warsztatach. Budujemy społeczności, w których możemy sobie ufać i rozmawiać o tym, o czym czasem trudno jest porozmawiać w swoich rodzimych grupach: o bezsilności, konfliktach, o normie sprawności, o ciele i relacjach. Robimy wspólnoty od nowa, uczymy się, jak to robić - dodaje Sarata.
Wspólnota, więź to podstawowa ludzka potrzeba. Jak podkreślają Emily i Amelia Nagoski: „To zupełnie normalny, zdrowy stan człowieka – potrzebować innych ludzi, którzy przypomną nam, że możemy sobie zaufać, że możemy okazywać sobie czułość i współczucie, tak jak w swoich najlepszych chwilach okazywałybyśmy je cierpiącemu dziecku. Potrzeba pomocy, żeby poczuć się 'wystarczającą', to żadne zaburzenie: to nie 'wydumane potrzeby' czy 'chorobliwe pragnienie uwagi i miłości'. (…) Lekarstwem na wypalenie nie jest 'troska o siebie', to troska nas wszystkich o siebie nawzajem.”
Podczas spotkań i warsztatów organizowanych przez RegenerAkcję troska o siebie i troska o siebie nawzajem przejawia się we wspólnym byciu, słuchaniu, przyglądaniu się różnym wątkom, na które w codziennym zabieganiu brakuje czasu. Jednym z nich są potrzeby.
- Bierzemy listę potrzeb Maslowa czy Rosenberga, nie wymyślam koła od nowa, i o nich rozmawiamy. Część z tych potrzeb jest uniwersalna, część zależy od osoby. Rozważamy też kwestie systemowe. Rozmawiamy o tym, co to znaczy być wychowywaną do aktywizmu na rzecz swojej rodziny, na rzecz swojego partnera, na rzecz społeczeństwa, co to znaczy być kobietą w patriarchacie. - mówi Sarata.
Pojawiają się tematy związane ze stawieniem granic, odmawianiem, objawami wypalenia zarówno na poziomie systemu nerwowego, jak i budowania relacji czy duchowości. Dużo jest pracy z ciałem, z oddechem, osoby uczestniczące doświadczają swojej głowy jako skóry, włosów, a niekoniecznie myśli. Rozmawiają o sytuacjach, które wydawały im się specyficzne i niepowtarzalne, a okazują się wspólnym doświadczeniem większości osób na sali. Mówią o strachu, o kosztach osobistego zaangażowania, szczególnie wśród tych, które działają na rzecz praw człowieka lub pracują własną tożsamością.
Większość osób uczestniczących to kobiety lub osoby socjalizowane do roli kobiety.
- Po pierwsze, wynika to z tego, że sektor aktywizmu jest sfeminizowany, bo to kobiety mają się opiekować światem, troszczyć się o potrzebujących. - wyjaśnia Sarata. - Po drugie, kobiety w związku z tym jak są socjalizowane, mają mniejszą trudność, żeby powiedzieć, że są zmęczone, że nie dają rady. W społeczeństwie funkcjonuje wzór mężczyzny działacza, który będzie rycerzem ze stali, żołnierzem na barykadach, który jest niezniszczalny i musi udowodnić swoje męstwo i bohaterstwo. Rzadziej więc przychodzą.
Sarata pracuje też z organizacjami, wprowadzając głęboko strukturalne zmiany zapobiegające wypaleniu. Taka praca wymaga jednak ogromnej otwartości ze strony organizacji, jej szefa czy szefowej, i odwagi przyjrzenia się temu, co nie działa.
- Problemy wyrastają między innymi tam, gdzie zespoły funkcjonują bez przerwy w trybie awaryjnym, ale też tam, gdzie zespołami zarządzają wypalone osoby, te które nie oglądają się na relacje, bo już nie mają na to siły, te które są niezwykle cyniczne, dla których ludzie, to też jest cecha charakterystyczna wypalenia, przestali być osobami z ich całościowymi historiami, a zaczynają być po prostu narzędziami i sposobami do zrealizowania jakiś celów, np. biznesowych. Którym rozmawianie o tym, jak się ludziom razem pracuje, zabiera cenny czas. Albo które nie umieją rozmawiać o wyzwaniach, zamiatają konflikty i trudności pod dywan. - mówi Sarata.
Praca z organizacjami zaczyna się często od tematów związanych z zapobieganiem dyskryminacji, molestowaniu i mobbingowi, prędzej czy później okazuje się jednak, że do zaspokojenia są również potrzeby związane z dbaniem o zespół, równowagą czy przeciwdziałaniem wypaleniu. Często sama kultura organizacji tworzy przestrzeń, w której ludzie się wypalają. Ważne są na przykład zasady komunikacji, która nastawiona być powinna raczej na budowanie i docenianie niż konkurencję i krytykę. Ważne jest postrzeganie organizacji nie tylko jako miejsca pracy, ale też wspólnoty, w której mogę regenerować się po wyczerpującej pracy aktywistycznej. Taka grupa, organizacja, inicjatywa powinna być zaczątkiem nowego świata, dla którego działamy.
- Czy możemy tworzyć społeczności różnorodne, równe, szanujące, emancypacyjne jeśli to, co robimy tu i teraz, to auto-wyzysk, niedbanie o swoje potrzeby, o potrzeby innych, niesłuchanie się nawzajem, punktowanie błędów swoich i innych, nietroszczenie się i samopoświęcenie? Czy narzędzia, które wykorzystujemy, odzwierciedlają zmianę, którą chcemy zobaczyć w świecie? - pyta Sarata.
Wypoczynek jest ważny, bo Ty jesteś ważna
Jak więc zmienić ten stan rzeczy? Jak dać sobie przestrzeń na zapobieganie wypaleniu, na tworzenie świata naszych marzeń tu i teraz?
Warto zacząć od... snu. Jak zauważają Emily i Amelia Nagoski: „Kiedy śpimy całe nasze ciała, z mózgami włącznie, ciężko pracują nad ratującymi nam życie zadaniami, które najlepiej załatwić, kiedy nie możemy się wtrącać. Mówiąc prosto: bez snu jesteśmy niekompletni. (…) Funkcje poznawcze i motoryczne osoby, które nie śpi od dziewiętnastu godzin (czyli na przykład obudziła się o siódmej rano, a teraz jest druga w nocy) są upośledzone w takim samym stopniu jak u osoby w stanie nietrzeźwym. Podobnie osłabione są osoby, które poprzedniej nocy spały zaledwie cztery godziny, a także te, które przez ostatnie dwa tygodnie sypiały po sześć godzin lub krócej. Jeśli są rzeczy których nigdy nie zrobiłabyś po pijanemu – prowadzenie samochodu, zebrania w pracy czy wychowywanie dziecka – to nie podejmuj się ich, jeśli nie śpisz od dziewiętnastu godzin, zeszłej nocy spałaś tylko cztery godziny lub przez dwa tygodnie spałaś po mniej niż sześć godzin.”
Sen może być też aktem politycznym. Tricia Hersey, w ramach swojej inicjatywy The Nap Ministry / Duszpasterstwo Drzemki, organizuje w USA performanse, w których osoby o kolorze skóry innym niż biały śpią w miejscach publicznych. Jest to komentarz i sprzeciw wobec wykorzystywania czarnych ciał do niewolniczej pracy, ale też przeciwwaga dla kultu efektywności i produktywności.
- Tricia Hershey organizuje miejsca w przestrzeni publicznej, do których osoby Czarne i inne niebiałe mogą przychodzić i odpoczywać. Odrzucić udowadnianie swojego człowieczeństwa przez produktywność i z innymi osobami, przeważnie nieznanymi, robić w kapitalizmie tak kontrowersyjną rzecz jak spanie. W kapitalizmie, który jest zbudowany na niewolnictwie i kolonializmie, traktującym niebiałe ciała jak rzeczy, jak zasób, o którego regenerację nie trzeba dbać, bo można go po prostu zastąpić innym. Bardzo podkreślam ten antyrasistowski i antykapitalistyczny wymiar w moich działaniach, uczę się tego od Tricii Hershey czy Audre Lorde. Poza tym performanse Duszpaserstwa Drzemki to także doświadczanie spania publicznego, oddawania kontroli, wprowadzania snu do przestrzeni publicznej, tam gdzie uznawany jest za lenistwo (kojarzone z Czarnymi) i wyraz nieefektywności, jak powód do wstydu. To splata się z moją praktyką: zauważyłam, że aktywiści i aktywistki przychodzą, kładą się na materacach z zamiarem aktywnego uczestniczenia poprzez mówienie, słuchanie, refleksje, ale często te osoby zasypiają, bo są w takiej przestrzeni, gdzie naprawdę nikt niczego od nich nie chce, mogą brać udział w proponowanych aktywnościach jak chcą, również poprzez spanie. - dodaje Sarata.
Sen jest elementem odpoczynku. Jednak: „Odpoczynek to także przełączanie się między różnymi typami aktywności. Energia psychiczna, podobnie jak stres, ma charakter cykliczny, oscyluje między skupieniem na zadaniu a przetwarzaniem informacji i z powrotem. Wizja, że dzięki 'sile woli' czy 'samozaparciu' można zachować maksymalne skupienie i produktywność przez dwadzieścia cztery godziny na dobę siedem dni w tygodniu, jest nie tylko błędna – to przykład gaslightingu, a także może potencjalnie spowodować szkody w mózgu.”- podkreślają Emily i Amelia Nagoski. Wspomniane 42% czasu na odpoczynek poświęcać powinnyśmy na sen, ale też aktywność fizyczną, świadome posiłki, ważne rozmowy i budowanie więzi, rzeczy które sprawiają nam radość i nadają sens naszemu życiu. Wiele podręczników do samorozwoju i zarządzania sobą w czasie podkreśla, że dobry odpoczynek zwiększy naszą produktywność i przyczyni się do osiągnięcia lepszych wyników. Nie zawsze to jest jednak celem. „To prawda, że dzięki odpoczynkowi jesteśmy w końcu bardziej produktywne, a jeśli ten argument ma przekonać twojego szefa do uelastycznienia grafiku to świetnie. My jednak uważamy, że odpoczynek jest ważny nie tylko dlatego, że czyni cię produktywniejszą, lecz przede wszystkim dlatego, że wypoczęta jesteś szczęśliwsza, zdrowsza, mniej marudna i bardziej kreatywna. Wypoczynek jest ważny, bo ty jesteś ważna. Nie przyszłaś na ten świat po to, żeby być produktywną. Jesteś tu po to, żeby być sobą, zajmować się Czymś Więcej, przejść przez świat radośnie i z pewnością siebie. A żeby to osiągnąć, potrzebujesz odpoczynku.” - dodają siostry Nagoski.
- Wypoczynek jest prawem człowieka, a nie powodem do wstydu. Sen jest niezbędną czynnością fizjologiczną, a jego brak jest torturą, a nie wyrazem mocy. - komentuje Sarata.
Troska jako wspólne działanie
Jak jednak znaleźć czas na odpoczynek w kalendarzu, który z każdym rokiem wydaje się bardziej zapełniony? Nie obejdzie się bez odmawiania.
- Odmawianie jest dla mnie podstawowym narzędziem dbania o siebie. Zdałam sobie sprawę, że otrzymywanie tych wszystkich propozycji zaangażowania jest niezwykle miłe, bo to sygnał, że ludzie mnie potrzebują i nie ma się co oszukiwać – przynosi profity emocjonalne. Czuję się nakarmiona czyjąś uwagą, docenieniem, to nasyca moją wewnętrzną potrzebę bycia zauważoną. W dodatku każda z tych propozycji jest zajebista i oczywiście niesłychanie ważna. – śmieje się Sarata.
Czas i energia są jednak zasobem ograniczonym. Sarata przyjęła więc dwie zasady związane z odmawianiem. Jedna z nich pochodzi od andrienne marée brown, która w książce Pleasure Activism zauważa, że mówienie „nie” robi miejsce na to, czemu chcemy powiedzieć „tak”. Czy aby na pewno mamy czas na kolejny efektowny projekt, czy może potrzebujemy też czasu na inne rzeczy – odpoczynek, znajomych, sport? Drugie narzędzie to zapytanie samej siebie: czy jeśli ta konkretna rzecz miałaby wydarzyć się jutro, to nadal chciałabym mieć ją w swoim kalendarzu?
Inne techniki dbania o siebie, które Sarata stosuje w codziennym życiu, to wykonywanie zadań na 80% swoich możliwości oraz ograniczanie social mediów.
- 80% jest dla mnie wtedy kiedy myślę, że dane zadanie właściwie można już uznać za wykonane. Zawsze mogę coś jeszcze dopisać, na przykład do prezentacji na spotkanie, albo kiedy przeczytam jutro kolejną książkę to okaże się, że tam jest jeszcze taki świetny rozdział i te wątki z niego koniecznie muszę dodać do tej prezentacji. Ale to nieprawda. Przez lata, do teraz, moją zmorą był perfekcjonizm: głęboka obawa, że jeśli to, co robię, będzie niżej niż na 150%, to będzie katastrofa. A wiele moich współpracowniczek dawało mi informacje zwrotną, której ja przez długi czas nie traktowałam poważnie, że moje 100% wykonania zadania, to dla innych właśnie 150%. Że mam przesunięte granice, gdzie coś jest gotowe do wypuszczenia. Zaczęłam więc puszczać wcześniej i pracować nad perfekcjonizmem.
Ograniczanie social mediów z kolei zaczyna się od niewielkich zmian. Kupienia budzika i niewnoszenia telefonów do sypialni. Używania konkretnych komunikatorów do konkretnych rzeczy – np. ograniczenie kontaktów służbowych przez facebooka do minimum, tak by stał się on źródłem jedynie lub głównie kontaktów prywatnych. Odinstalowanie social mediów z komórki lub choć wyłączenie powiadomień.
Kolejna rzecz, do której Sarata zachęca zmęczone aktywistki to powrót do jednej rzeczy, która jako pierwsza odpadła, kiedy zaczęły intensywnie angażować się w aktywizm.
- Dla niektórych osób to na przykład pływanie. Albo haftowanie. Prace ręczne są niezwykle regenerujące, angażują inne zmysły, inne półkule, angażują ciało i przynoszą poczucie sprawczości – bo efekt masz od razu. Tak samo jest z grzebaniem w ziemi. Dla części osób są to spacery, dla innych linoryt. Proponuję im żeby nie postanawiały sobie teraz, że od dziś przez godzinę dziennie będą zajmować się linorytem, ale żeby spróbowały, jeśli to możliwe, wrócić do tej czynności na 5-10 minut.
W książkach polecanych przez Saratę pojawia się również wątek „robienie niczego” rozumiany jako sprzeciw wobec produktywności i przeliczania życia na pieniądze i lajki. Jak podkreśla Jenny Odell w książce Jak robić nic. Manifest przeciw kultowi produktywności: „Istnieje takie nic, które w ostatecznym rozrachunku okazuje się konieczne, żeby zrobić coś. W czasach gdy przebodźcowanie stało się przykrym faktem, sugeruję przekształcenie #FOMO (fear of missing out) czyli lęku przed tym, że coś nam ominie, w #NOMO (neccesity of mising out), czyli konieczność, żeby coś nas ominęło, albo – jeśli masz z tym duży kłopot – w #NOSMO (neccesity of sometimes missing out), konieczność, żeby czasem coś nas ominęło.”
Robienie niczego jest też niezbędne do tego, by słuchać. Słuchać prawdziwie, głęboko, dostrzec to, co znajduje się w nas i wokół nas, zarówno w sensie ludzi, jak i przyrody – kluczowego elementu w przywracaniu równowagi. Odell odnalazła równowagę w obserwowaniu ptaków. Sarata opowiada o chodzeniu boso po ziemi, o fizycznym kontakcie z otaczającą przyrodą, w ciszy, o domu przyjaciół w lesie, w którym w naturalny sposób staje się spokojniejsza, bardziej obecna, bardziej skoncentrowana. Obecność, skoncentrowanie pozwalają nam z kolei dostrzec inną istotę jako Ty. Odell przywołuje w swojej książce pracę filozofa Martina Bubera, który „wprowadza rozróżnienie między sposobami patrzenia, które nazywa Ja-Ono i Ja-Ty. W relacji Ja-Ono druga strona (rzecz lub osoba) to 'Ono', które istnieje tylko jako narzędzie lub środek do celu, coś, co może być przywłaszczone przez 'Ja', Osoba, która zna tylko relację Ja-Ono, nigdy nie spotka niczego poza sobą, ponieważ tak naprawdę się nie 'spotyka'. (…) W przeciwieństwie do relacji Ja-Ono relacja Ja-Ty uznaje nieredukowalność i całkowitą równość drugiej strony. W takim układzie ja spotykam ciebie w pełni twojego bogactwa dzięki temu, że poświęcam ci całą swoja uwagę. Ponieważ ani nie rzutuję niczego na ciebie, ani cię nie 'interpretuję', świat kurczy się do magicznej chwili wyłączności między tobą a mną.”
W relacji Ja-Ty, budowanej z inną istotą ludzką, z ptakiem, z drzewem, z ziemią, z sobą samą mamy szansę na autentyczność i wyjścia poza schematy narzucane nam przez kapitalizm, patriarchat, syndrom istoty dającej. Działając w ich obrębie, dbanie o siebie, przeciwdziałanie wypaleniu, szukanie równowagi będzie zawsze w pewnym stopniu skazane na porażkę. Przebudowanie systemu nie jest zadaniem łatwym, a już na pewno nie jest zadaniem indywidualnym. Potrzebujemy do tego nowego rodzaju relacji, słuchania, więzi, nowych wspólnot, o których Sarata w tekście Złam społeczność, a zatrzymasz rebelię, albo o budowaniu tu i teraz niezłomnych wspólnot z przyszłości pisze tak:
„To, co możemy zrobić, to nie pozwalać się dzielić. Budować moc samoobrony: regenerujące się, troszczące się o siebie, silne wzajemnością, zaufaniem i wsparciem wspólnoty i społeczności. Nie: wsobne, nie: mające monopol na prawdę, nie: korzystające z poczucia moralnej wyższości, nie: grodzone murem, ale dialogiczne, 'miękkie', elastyczne ujawnianiem emocji i mocne celebrowaniem tej wspólnoty, jej sukcesów i więzi, które nas łączą. Wspólnoty silne łzami i wspólną żałobą nad stratami, towarzyszeniem sobie w bólu, w strachu, towarzyszeniem sobie w trudach i radościach, bo przecież mamy też radości. Towarzyszące sobie w wewnętrznych konfrontacjach i konfliktach, wzajemnie odpowiedzialne, komunikujące się otwarcie, szukające rozmów, nie przemów. Wspólnoty nie tylko pracujące, nie tylko zadaniowe, nie tylko robiące, ale też świętujące i odpoczywające, regenerujące się, otaczające się troską, praktykujące ją jako wspólne zadanie.”
Więcej o RegenerAkcja: https://www.facebook.com/regenerakcja
Zrealizowano w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Komentarze